PODCZAS TEJ REKRUTACJI ZANIEMÓWIŁAM

Gdy coś nie działa, zazwyczaj przyczyn szukam najpierw u siebie. Ale co zrobić, gdy jeszcze niczego nie zrobiłeś, niczego nie powiedziałeś, a kandydat, który właśnie wszedł, żeby wziąć udział w rozmowie rekrutacyjnej, już jest roszczeniowy?

Miałam taką sytuację i mowę mi odjęło. Zachowanie pana tak daleko odbiegało od standardów, że wierzyć mi się nie chciało, że to się dzieje naprawdę.

Od samego wejścia kandydat był zbyt pewny siebie, prychał, fukał, komentował wystrój naszego biura (notabene wystrój jest cool, ale pan chyba nie podzielał mojego zdania) i gdy tylko usiadł, zaczął nas egzaminować.

– No dobra, co macie mi do zaoferowania? – rzucił.

Zaniemówiłam, a rzadko mi się to zdarza.

Gdy dopuścił mnie do słowa, poprosiłam, aby opowiedział o pracy w ostatniej firmie, w której spędził trzy miesiące.

– O dziesięć procent podniosłem wyniki w tej spółce… – zaczął.

„OMG, cuda, panie…!” – pomyślałam.

– Jak pan tego dokonał? – zapytałam głośno.

Żadnych konkretów; same wymyślanki i bajdurzenie. Stawał się coraz bardziej niespokojny, zachowywał nonszalancko i niegrzecznie, język jego ciała wyrażał brak szacunku. Robił miny i wydymał usta, jakby chciał mi pokazać, że pytania, które zadaję, są głupie, oczywiste, a ja marnuję jego czas. I tak było do końca.

– Dajcie znać, jeśli coś będziecie dla mnie miały – powiedział na odchodne.

Gdy tylko zamknął drzwi, parsknęłyśmy śmiechem i zapytałyśmy siebie, co tu tak naprawdę się wydarzyło. Odbyłam setki rekrutacji i widziałam, że kandydaci różnie reagują pod wpływem stresu. Ten kandydat był jednak wyjątkowy (choć oczywiście jego zachowanie było skrajnym przykładem reakcji na stres).

Może trochę jego ego wymknęło się spod kontroli.

Może zaskoczyło go otoczenie.

Może zdziwił się, gdy po drugiej stronie zobaczył dwie babki pewne siebie.

Muszę Wam się do czegoś przyznać: kiedyś startowałam do bardzo znanej korporacji. Bardzo mi zależało, żeby dostać tę pracę. Mnie też zdarzyło się zachować niezgodnie z moimi wartościami podczas rozmowy kwalifikacyjnej.

Na pytanie o udziały w rynku (na które nie znałam odpowiedzi) skłamałam i podałam liczbę z kosmosu. Rekrutujący tylko spojrzeli wymownie na siebie.

Teraz sobie myślę, że przyznanie się do tego, że nie wiem, byłoby lepszym rozwiązaniem. Ale wtedy nie myślałam logicznie, bo bardzo mi zależało na tym stanowisku.

Pracy nie dostałam, ale ta lekcja wiele mnie nauczyła.

Gdy teraz rekrutuję ludzi, rozumiem, co czują kandydaci.

Chciałabym, żebyście podczas rekrutacji pamiętali o tym, że często zachowanie kandydata, które wydaje się Wam aroganckie lub niestosowne, wynika ze stresu, może z niepewności; że czasami nie umieją się kontrolować lub zbyt mocno kontrolują.

Co może Wam pomóc? Przygotowanie, intuicja i dobre nastawienie do kandydata.

Powodzenia!