Postanowienia noworoczne to taka niepisana tradycja, bo 1 stycznia wydaje się dobrym momentem na zmiany – nowy kalendarz, więc wpisujemy na hurra fitnessy, zdrowe odżywianie, naukę nowego języka, rzucanie palenia i inne rewolucyjne zmiany w naszym życiu – czasami robimy to z refleksją, że może faktycznie wrzucamy sobie za dużo na raz, a czasami planujemy bardzo spontanicznie i kończymy z efektem słomianego zapału. A może tak odwrotnie?
Może nowy rok zacząć bez postanowień i zrobić coś, żeby zmiany w naszym życiu i przemyślenia o tym, co warto w nim poprawić mieć codziennie, nie tylko z nadejściem 1 stycznia?
Już brzmi mi w uszach wasza odpowiedź – niby kiedy mam znaleźć na to wszystko czas, skoro ciągle mi go brakuje? Znam to doskonale, bo sama żyję w gigantycznym tempie, ale absolutnie nie chcę przez to powiedzieć, że życie w biegu nas wszystkich usprawiedliwia. Warto mieć refleksję nad swoim życiem na bieżąco, a nie tylko z okazji nadejścia nowego roku, nowej kartki w kalendarzu i dlatego, że wszyscy wtedy coś postanawiają zmienić.
Zatrzymaj się i pomyśl… ile czasu poświęcasz dziennie na oglądanie telewizji, bezproduktywne dyskusje, ile czasu ucieka ci przez palce, kiedy zbędnie się denerwujesz?
A gdyby tak codziennie znaleźć czas, choćby 15 min., żeby zatrzymać się i pomyśleć, czego uczą mnie zdarzenia, które mi się przytrafiają, co powinnam zrobić, jak się zachować, czy mam za co dziękować i czy umiem się cieszyć z tego co mam? Nawet jeżeli to z pozoru małe rzeczy? No właśnie… zakładamy wrotki, wciąż gdzieś pędzimy, działamy w biegu i oczekujemy, żeby świat nam sprzyjał, ludzie czytali w myślach, a życie dostarczało za każdym razem gotowy scenariusz. Jesteśmy dla siebie ważni – to oczywiste, dążymy do wyznaczonych celów – to bardzo cenna umiejętność konsekwencji w działaniu, ale… czy zastanawiamy się po co to wszystko, czy ponad tym mamy jakiś nadrzędny cel? Czy warto i co warto? Każdy z nas potrzebuje czegoś innego i tyle ile nas jest, tyle mamy marzeń, potrzeb i planów. Ja chcę złapać balans między życiem prywatnym, a pracą, jedni chcą mieć więcej wyzwań zawodowych, inni zmienić pracę, założyć biznes – sami zobaczcie, że każdy ma inne oczekiwania.
Czy trzeba czekać na nowy rok, żeby zacząć realizować swoje plany i postanowienia?
Oczywiście, że nie trzeba. Czasami się nawet nie da! Czasami nie powinno się czekać!
Cały rok albo robimy wszystko na jednym oddechu, na łapu capu, padając na twarz, albo marzymy, dłubiemy w nosie i z założonymi rękami biadolimy, że innym los sprzyja, a nam nie. Przyznaję i jeszcze mój Tato zawsze mnie w tym przekonaniu utwierdzał, że jestem w gorącej wodzie kąpana. Teraz z uśmiechem odpowiedziałabym mu, dlaczego mnie w takim razie kąpali w gorącej wodzie, że nic nie bierze się z próżni. I faktycznie mam tak, że jak wpadnie mi do głowy koncepcja, to natychmiast wszystko planuję, działam, to działanie mnie nakręca i sprawia, że pomysł staje się działającą machiną. Nie rozumiem więc tych, a obserwuję całe rzesze takich osób, które robią wszystko odwrotnie niż ja – odwlekają: za tydzień, za rok, jak spadnie pierwsza gwiazdka, jak zakwitną bzy…
Tyle, że moje podejście nie znaczy lepsze podejście!
Każdy musi znaleźć swoją metodę na życie i swoją drogę, którą dociera do wyznaczonych celów. Jedni będą ścigali się w drodze po swoje marzenia, a inni z plecakiem i w japonkach będą sobie po ten sukces wolno dreptali. I podobnie, jak w przyrodzie, żółw nie stanie do wyścigu z lampartem, nie oznacza, to że nie dotrze tam, gdzie lampart będzie dużo przed nim. Dlaczego? Bo ważna jest konsekwencja i zdolność podejmowania wyborów we właściwym dla nich czasie.
Dlatego nie poddawajmy się bezmyślnie idei postanowień noworocznych tylko dlatego, że każdy jakieś ma i jak w reklamie gumy Mamba: „mam i ja”. Przecież może się okazać, że jest nam dobrze z tym co mamy … i niczego nie chcemy zmieniać?
Wiem, że strasznie trudno jest zostać ze sobą w zgodzie i nie pogubić się, kiedy zewsząd mówią ci, co masz robić i jak masz robić.
Po 9 latach prowadzenia biznesu oceniam, że najważniejsze jest być w zgodzie z samym sobą, złapać dystans i nie dać się zwariować, ale też podejmując decyzje, czuć w rezultacie konsekwencje, które one niosą. Wiedzieć, że bez przyczyny nic się nie dzieje, a każde zdarzenie czegoś nas uczy.
Biznes nauczył mnie pokory i umiejętności zadawania sobie pytań. Bo na koniec dnia to Ty zostajesz ze swoim życiem – takim jakie sobie wybrałaś!