Kwestie prawne, szczególnie na początku biznesowej drogi, mogą nam spędzać sen z powiek. Sama jestem z wykształcenia prawnikiem i wiem doskonale, jak kutym na cztery nogi trzeba być, żeby zabezpieczyć się odpowiednią umową, czy to wynajmując lokal, czy zatrudniając pracowników na etat, czy w końcu podpisując umowę o współpracy z agencją albo z freelancerem. Czym jest taka umowa, co musi się w niej znaleźć i dlaczego tak ważne jest jej podpisanie i absolutne unikanie pójścia na żywioł, bez umowy i pisemnych ustaleń? O tym dziś.
Nie zabraknie też case study i krótkiego katalogu błędów popełnionych przez przedsiębiorców i skutków prawnych z nimi związanych.
Sprawdzone informacje zawdzięczam Mikołajowi Lechowi, rzecznikowi patentowemu, którego możecie kojarzyć z odcinków Time for Business TV – zobacz jeszcze raz nasze filmy: „Nie zastrzegłeś znaku towarowego – sprawdź, co ci grozi?” , „Sprawdź, czy na pewno jesteś właścicielem logo swojej firmy?” i Tomkowi Hejankowskiemu z agencji SOCIAL ROOM.
Jako doświadczony przedsiębiorca podpowiem Wam jedno: nigdy nie podejmujcie współpracy z agencją lub freelancerem, który deklaruje, że nie chce podpisywać umowy. To na metr pachnie nieuczciwością. Na jakiej podstawie, w takim przypadku, rozliczać z zadań, jak rozliczać wykonane zlecenie? Jak ustalić kwestie finansowe? Lepiej dmuchać na zimne, a umowa to Wasza polisa ubezpieczeniowa.
Od czego zacząć?
Wyłowienie właściwego podwykonawcy usługi prowadzenia naszych firmowych social mediów jest pierwszym krokiem. W poprzednich artykułach podpowiedziałam Wam, jak to zrobić skutecznie, by jednocześnie nie zjeść przy tym wszystkich zębów. Krok drugi, to ustalenie zasad, w oparciu o które będziemy współpracować – po co? Żeby nie było niespodzianek i finalnie “nie wiedziałam, jestem zaskoczony”, a może nawet “czuje się oszukany!”
Kolejny krok, to podpisanie NDA klauzuli poufności, która zabezpiecza Cię przed ewentualnymi praktykami nieuczciwego wykonawcy.
Przykład? Zapraszasz potencjalną agencję lub freelancera na spotkanie, na którym prezentujesz najnowszy produkt swojej marki, podajesz nazwę, logotypy itp., nie podpisujesz umowy o zachowaniu poufności, nie decydujesz się także na współpracę. Po kilku miesiącach Twoja konkurencja, jeszcze zanim Ty to zrobisz, wprowadza Twój pomysł na rynek pod swoim brandem. Brzmi strasznie? Owszem, brzmi. I jest możliwe, jeżeli odpowiednio się nie zabezpieczysz!
Brak umowy o zachowaniu poufności może dotyczyć także kradzieży waszego know how, bazy danych klientów lub wykorzystanie jakichkolwiek danych należących do Was podczas trwania współpracy z agencją czy freelancerem, do celów innych niż wasza współpraca. Hipotetycznie: zleceniobiorca prowadzi kampanie na Facebooku dla coacha, ma dostęp do bazy klientów i tą bazę wykorzystuje dla swoich prywatnych celów (klienci coacha to podobna grupa docelowa, zainteresowana usługami agencji lub freelancera).
Roztaczam tu bardzo czarne scenariusze, ale umowy i zabezpieczenia są na złe, a nie na dobre czasy.