Dziś zapraszam na tuńczyka w sezamie. Serwuje Master Szef Makosz. To ten dzień… – pomyślałam, dzień tuńczyka, bo w poniedziałki zamawiamy dostawę zakupów do domu z internetowych delikatesów Frisco i mój mąż zawsze uwzględnia porcję świeżego tuńczyka na poniedziałkową kolację. Stek z tuńczyka smaży go w sezamie po 2 minuty z każdej strony i podaje nam jedzenie jak ta lala! Palce lizać, ślinka cieknie. Dostawa, jak zawsze, była zamówiona między godziną 19 a 21. Pan dostawca zjawił się o oznaczonej w zamówieniu porze i wwiózł pakunki do garażu, zostawił fakturę i pojechał w siną dal. Głodni zaczęliśmy rozpakowywać zakupy, a Darek ze zdziwieniem stwierdził, że części zamawianych artykułów nie ma. Znacie to uczucie, kiedy patrząc na ogół rzeczy oceniacie, że czegoś brakuje. To nie jest pierwszy taki przypadek – kilka miesięcy temu dostawca przywiózł mi miks zakupów: połowa moich, połowa mojego sąsiada, dodajmy chłopisko nie odżywia się najzdrowiej, czułam się źle z tym, że widzę co je, jakbym mu co najmniej do lodówki zaglądała. Chciał nie chciał sytuacja się powtórzyła, tylko scenariusz inny, a reklamację trzeba złożyć jak zawsze w takim wypadku i to jedno jest niezmienne. Chwytam więc telefon i wydzwaniam „halo halo, posiadam niekompletne zakupy na pokładzie, SOS, głodni jesteśmy!” poprzednim razem pan dostawca przyjechał szybko i zamienił niechcianą część zakupów na moją niedowiezioną partię.