Zaczęliśmy bardzo spontanicznie – od odwiedzin mojego rodzinnego miasta na Dolnym Śląsku. Niby to proste: tyle lat człowiek chadzał tymi samymi drogami! A tu nagle kłopot, bo nie miałam pojęcia, gdzie zabrać dzieci, co im pokazać, czym zaskoczyć.
Aż wstyd się przyznać: niewiele wiedziałam o rodzinnych okolicach…

Wieczory spędzaliśmy, słuchając opowieści babci (mojej mamy) o tym, jak miło i zabawnie płynie jej czas na uniwersytecie trzeciego wieku 🙂 Między tymi opowieściami pojawiła się postać pani Jadzi – jednej z uczestniczek uniwersyteckich zajęć, która o moich rodzinnych stronach „wie wszystko i umie pięknie o nich opowiadać”.
Pomyślałam sobie: taka pani Jadzia pilnie nam potrzebna!

Chwyciłam za telefon, dzwonię, a pani Jadzia, była nauczycielka języka polskiego, po kilku słowach wstępu mówi: „Oczywiście! Chętnie wam pokażę ciekawe miejsca Dolnego Śląska! Zbiórka jutro rano, godzina 10 zero zero”.

Nazajutrz wkroczyła do naszego domu: pewna siebie, szczupła, energiczna i uśmiechnięta. Na powitanie zapytała nas, czy mamy wygodne buty, zapas jedzenia i wody.
– Tak! – oznajmiliśmy ochoczo.
– No to ruszamy! – zarządziła.
A mój młodszy syn krzyczy:
– Ahoj, przygodo!

W drodze do kopalni w Nowej Rudzie pani Jadzia opowiada nam historie o tamtejszym życiu codziennym, o ludziach, mijanych miejscowościach, rodzinach niemieckich, które tu zamieszkiwały jeszcze przed wojną.
Ciekawostka goni ciekawostkę, a ja kątem oka spoglądam w lusterko wsteczne i widzę minę mojego starszego syna: słucha z buzią otwartą z zachwytu.
– To szlak turystyczny. Tu zamek, tu pałac, tam był folwark, a tam są jeszcze jego pozostałości, tam polana, a tam na lewo szlak turystyczny… Piękna okolica! – zachwala pani Jadzia. Widać w tej kobiecie pasję i zachwyt nad tym, co nas otacza.
– O, a tu byłam ze swoimi dziewczynami.
– Jakimi dziewczynami? – pytam.
– No z uniwersytetu trzeciego wieku! Organizuję dla nich wycieczki za grosze. Nasz koszt to tylko koszt dojazdu, bo kanapki w plecak i gotowe. Idziemy, zwiedzamy, a czasem po prostu oglądamy stokrotki przez szkło powiększające.
– Jakie szkło? – pytam zdziwiona.
– A takie!
I pani Jadzia wyciąga z torebki szkło w skórzanej oprawie.
– Zawsze, jak coś ciekawego znajdę po drodze, możemy się zatrzymać i przyjrzeć temu z bliska. Każda z nas coś wie i wymieniamy się różnymi informacjami.
– Jak się organizujecie? – pytam zaciekawiona.
– Po wykładach wychodzę na przód sali, mówię głośno i wyraźnie, i od razu zaznaczam, że nie będę powtarzać, np. tak: Dziewczyny, uwaga! Spotykamy się w środę o 10.00, przystanek Górna Bielawa. Bądźcie na czas i zabierzcie wygodne buty!
– I przychodzą? – pytam z niedowierzaniem.
– Tak! Zasada jest prosta: wystarczy 1 osoba i wycieczka już się odbędzie. Frekwencja to nie problem. Raz przyszło tylko pięć dziewczyn, bo w mieście była brzydka pogoda, ale u nas na szlaku było pięknie – taki paradoks! Stąd nasze hasło: „Nieważna pogoda – ważne, że jest środa!”. A zazwyczaj jest 10-30 uczestniczek. Organizujemy takie wypady już od dwóch lat! W każdą środę zwiedzamy, wędrujemy.

Zapisz się na mentoring