Już nie zachwycam się byle pierdołami, ale jak usłyszałam tą historię, zrobiłam wielkie oczy, powiedziałam WOW i chciałam krzyknąć, a jednak się da!
Moja rodzina żyje dość szybko, jak się czasem okazuje, zdecydowanie ZA szybko. W tej pogoni nie zdążyliśmy kupić większych (o kilka rozmiarów!) butów do gry w piłkę dla dziecka. Mikołaj, o zgrozo, grał w za małych korkach… Do dziś z Darkiem, moim mężem, zachodzimy w głowę jak to możliwe. Jeśli Trener Mikołaja to przeczyta (pozdrawiam, Trenerze!) zarządzi dla nas karne pompki. Człowiek się obwinia, bo żeby w XXI wieku, kiedy nie ma już butów na kartki i kolejek do obuwniczego, dziecko chodziło w za małych butach… ale z drugiej strony postanowiłam też zapytać mojego syna o jego stanowisko w sprawie, w końcu kwestia bezpośrednio go dotyczyła: „Miki, synu, dlaczego nie mówiłeś, że masz za małe buty?!”. Na co Mikołaj wzruszył ramionami i powiedział: „no wiesz Mamo, trochę było niewygodnie, więc palce podwinąłem”. O matko! Jęknęłam, przewróciłam oczami, bo traktowałam moje dziecko, jak ogarniętego w życiu młodego człowieka, a tu takie kwiatki wychodzą…