Podobno zapytano kiedyś Rockefellera, jak to się stało, że zrobił karierę w amerykańskim stylu: od legendarnego pucybuta do milionera. Ten skądinąd bardzo mądry i skromny człowiek powiedział wtedy: “nigdy nie bałem się marzyć, nawet głodny, zmęczony, chory, marzyłem o tym, że kiedyś będę wielki, a te marzenia nie dość, że miłe, nic nie kosztowały, to były treningiem mojej kreatywności. W głowie układałem plan, jak to zrobię krok po kroku, a kiedy nadarzyła się okazja, zaryzykowałem.”

Sami zobaczcie! Jedno zdanie, a zamyka w sobie kwintesencję tego, co mogliby o sobie powiedzieć przedsiębiorcy, którzy osiągnęli sukces: zaczynali od zera, od marzeń,  mieli plan, pewnie bali się, ale ryzykowali  i działali. Zazwyczaj, patrząc na sukces innych, widzimy dobra materialne drogie samochody, ale nie widzimy wyzwań, którym podołali i  ich ciężkiej  pracy.

Nie dostrzegamy, że nasz plan, tak jak i plan na biznes wielu, którzy próbowali przed nami, to hipoteza, którą należy sprawdzić w działaniu i poprawiać, poprawiać i jeszcze raz poprawiać. Sukces to nie pomysł, to nie talent – one są dopiero początkiem, taką dobrą pozycją na starcie. Dlatego, że to właśnie nic innego, jak marzenia dają energię, pchają nas do  do działania, które jest niezbędne, aby dzień po dniu, krok po kroku zbliżać się do wymarzonego celu.

Chciałbym być strażakiem, a ja fryzjerką!

Często z rozrzewnieniem wspominam czas, kiedy moi chłopcy byli mali i na pytanie o to, kim chcą być w przyszłości odpowiadali, że strażakami (lego z czerwonym wozem było wtedy na czasie), kierowcami ferrari, albo żołnierzami Lorda Vadera. W międzyczasie nie raz słyszałam, że piłkarzami, trenerami, dostawcami pizzy (młodszy bardzo lubi pizzę), ale też przedsiębiorcami 🙂 Dzieci mają zdolność życia marzeniami, to pobudza ich kreatywność, sprawia, że chcą się doskonalić w jakiejś dziedzinie. Niektórzy dorośli nie tracą tej cechy i tych właśnie postrzegamy jako obrotnych, zaradnych, kreatywnych, dążących do celu. Dlaczego? Bo każdy mały strażak i mała fryzjerka, jeżeli znajdzie w sobie dość determinacji, by gonić marzenia, może zrobić z nich lukratywny biznes i mieć z tej pracy mega fun!

Od czego zacząć – 6  moich rad praktycznego przedsiębiorcy

#1 Masz pomysł, masz niesamowity zapał, czujesz, że Twój pomysł to hit hitów, ale… to nie wszystko. Musisz sprawdzić, czy potencjalny klient chce takiego produktu, czy usługi – słowem, czy będzie ktoś, kto ten Twój mega pomysł łyknie. Nie raz zdarzało się tak, że marzenia pchały ludzi do biznesów, które okazywały się zupełną porażką, bo na rynku nie było wystarczającej grupy zainteresowanych. Sprawdź, czy specjalizacja, na którą się focusujesz, nie jest zbyt wąska, czy np. salon psiej urody dedykowany jedynie konkretnej rasie psów, to wystarczająca ilość potencjalnych klientów, czy np. nie potrzebujesz szerszej oferty. Przy tej okazji rozejrzyj się na rynku i zobacz, czy podobne do Twojego biznesy utrzymują się i czy kategoria się rozwija. To pewien miernik tego, czy klient czuje potrzebę takiego produktu i czy rynek jest wystarczająco chłonny.

#2 Sprawdzamy, czy rynek rośnie i czy biznes ma przed sobą perspektywy.

Wiele biznesów, które otwierają przedsiębiorcy wiąże się ściśle z sytuacją demograficzną. Co mam na myśli? Choćby popularne jeszcze niedawno biznesy związane z dziećmi: sale zabaw, przedszkola, żłobki, prywatne szkoły. Tu podstawowym wskaźnikiem, czy biznes przetrwa, jest wzrost demograficzny. Zastanów się więc, czy notowany niż nie wpłynie na szanse Twojej koncepcji na rynku. Jeżeli mimo mniejszej liczby urodzeń dzieci chcesz zaryzykować, sprawdź, czy niż jest równomierny w całym kraju (są miasta, gdzie małych dzieci i dzieci w wieku szkolnym jest więcej i tam przyjmie się każda ilość placówek) – oceń czy lokalizacja, którą rozważasz ma potencjał. Przygotowanie niejedno ma imię, a prawa chłonności rynku, to tylko jedna kwestia. Pamiętasz Rockefellera? W głowie układał plan i czekał na okazję. Nie chodzi tu jednak o to, żeby siedzieć, marzyć i nic nie robić. Choć okazja jest jak PKS na zapadłej wiosce i raz jest, a raz go nie ma, raz przyjedzie, a raz śnieg zawieje i trzeba iść z buta, to brak okazji nie zwalnia z przygotowania się do działania. Masz marzenie, żeby prowadzić własną restaurację? Miej oczy dookoła głowy, rozglądaj się mimochodem za fajną lokalizacją, bywając w innych restauracjach zwracaj uwagę na ich mocne i słabe strony, zobacz ich strategię i filozofię działania, szukaj inspiracji na wakacjach, zagranicznych wojażach, pytaj znajomych o ich preferencje, gusta, opinie – inspiruj się zdaniem innych. Notuj, to przyda się do poważnego biznes planu, kiedy okazja już się nadarzy.

Zapisz się na mentoring